Dołączył: 26 Cze 2013
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:51, 26 Cze 2013 Temat postu: Zauroczenie w wykładowcy :( |
|
Ma 26 lat. Nie ma rodziny, ani dziewczyny. Sam mówi dla żartów że szuka. Miał dziewczynę dosyć długo, razem studiowali.
pomógł mi w wieu ważnych kwestiach, był zmieszany przy mnie zakłopotany, komplementował mnie, drażnił się ze mną. Probował poza zajęciami do mnie zagadać, nie bardzo mu to wychodziło, a ja go odpychałam. Do czasu. Poczułam pod koniec semestru coś do niego.
Probowałam po zajęciach podejśc do niego i z jak największym wdziekiem zapytać się go o kwestie organizacyjne z jednego z przedmiotów które prowadził. Utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy przed dłuższy czas może ok 10 sek. Speszyliśmy się, Był na domiar złego z kolegą, który śmiał się z całej sytuacji. Po miesiącu brak kontaktu znaleźliśmy się na korytarzu. Stałam z koleżankami, stałam tyłem, był na tyle blisko że czułam go i przez chwile przysłuchiwał się o czym mówię,gdy się odwróciłam uciekł. Parę dni później szedł z wykładowca, minął mnie bokiem, odprowadził wykładowcę do gabinetu, zszedł na dół i wrócił z powrotem do mnie. Wtedy cały sobą się uśmiechał, był skierowany do mnie, zamglone i świecące oczy, przymrużył oko i bezdźwięcznie powiedział "cześć"..Oczywiście odwdzięczyłam się. Wie, że już go nie odpycham. Zaczepiłam go po jego zajęciach. Był zaskoczony, nie spodziewał się mnie, bo zajęcia z nim mi się już skończyły parę miesięcy temu. Niedawno na uczelni mieliśmy duże sympozjum Pochwaliłam je, prowadził sympozjum ze swoim kołem i pochwaliłam jego wsytąpienie. Było mu głupio, bo stwierdził ze sympozjum to nie jego zasługa. Zaproponował mi uczestniczenie w kole zawołał studentkę która miała z nim zajęcia, akurat była przewodniczącą koła. Objał mnie mocno, zanim objął przejechał ręka przez moje plecy2-3 razy, jakby masował, odruchowo uciekłam a później wtuliłam w jego rekę, czyli odchyliłam do tyłu i tak przez pare minut (rękę miał na mojej tali) Polecał mnie i przedstawił. Bardzo mu zalezało, żebym juz przyszła na spotkanie koła (mimo ze to było pozegnalne).Przy mnie wszystko mu się myli, myli, godziny, dni tygodnie, zajęcia, ale pamieta jak się nazywam, olewa uczniów każąc im czekać aż ze mną porozmawia, spóźniając się na zajęcia mocno.zawsze uśmiecha się gdy mnie widzi, nawet jak idzie zamyślony
gdy go zaczełam olewać już totalnie, wszedł na mnie (dotknął swoim ciałem moich pleców) i bez słowa poszedł dalej.
Nie jestesmy na "ty" ale raz powiedział cześć. Mimo to draznimy się nawzajem, używamy nieoficjalnego języka w rozmowie.
jak to wygląda dla Was?
Post został pochwalony 0 razy
|
|