Rodzice alkoholicy i zwalone życie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twój problem Strona Główna -> Wyżalmy się...

maczupikczu




Dołączył: 31 Maj 2011
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:17, 31 Maj 2011    Temat postu: Rodzice alkoholicy i zwalone życie
 
Witam , dobrze że jest takie forum... wreszcie mam gdzie się wyżalić a może też dostanę tu jakieś dobre rady.

Mój temat będzie dosyć długi , taka mini książka... długo się zabierałem aby gdzieś opisać ten swój cały syf , abym nie był już w tym tak osamotniony.

Medal dla tego kto przeczyta całość.

W tym miesiącu skończyłem 21 lat.

Właściwie nie wiem za bardzo od czego zacząć bo trochę tego jest...

Moi rodzice a szczególnie ojciec mają problem alkoholowy , do tego ojciec jest bardzo "specyficznym" człowiekiem , sam niewiem czy jest wredny , głupi czy po prostu te chlanie już tak mu osiadło na głowie.

Mama normalnie jest dla mnie dobra ale kiedy wypije dostaje CAŁKOWICIE małpiego rozumu , kiedyś piła bardzo sporadycznie ale ostatnio strasznie się to nasiliło.

Jak jeszcze parę lat temu "incydenty" w domu zdarzały się bo zdarzały jednak dosyć rzadko to aktualnie jest to na porządku dziennym , ludzie ja już niewiem co mam robić... czuję się jak w rozsypującym się bunkrze atakowanym ze wszystkich stron.

Ojciec nawet na trzeźwo jest dla mnie po prostu podły , wiem że ma pieniądze , kiedyś widziałem nawet jakiś jego wydruk z banku i jak zobaczyłem sumę to jak Boga kocham złapałem się za głowę...

A możecie mi wierzyć albo nie ale dostać od niego 10zł to jest ŚWIĘTO , nie będzie przesadą powiedzenie że żyję po prostu w nędzy.

Aktualnie nie mam pracy i nie stać mnie NA NIC , a ojca mimo że ma pieniądze nie ma nawet sensu o cokolwiek prosić bo prośba o nawet bardzo niewielką pomoc kończy się w 90% przypadków awanturą.

Do tego ojciec stara się mnie poniżyć nawet w najbardziej prostacki sposób dosłownie na każdym kroku - to w pewnych momentach wydaje się już wręcz śmieszne i wygląda na jakiś kompleks czy coś w tym guscie wobec mnie , ale ludzie... ile można słuchać nawet mimo że wylatuje to wszystko przez drugie ucho "jak to ja jestem do niczego , nic nie osiągnę i żyję tylko dzięki niemu" ?

Ale "impreza" zaczyna się dopiero kiedy ojciec trochę łyknie.

Uwierzcie mi że kiedy on jest pijany w domu dzieje się TOTALNA PSYCHOZA , całkowicie miesza mu się w głowie. Często chce zabierać w środku nocy psy (mam 2 psy którymi tylko ja się zajmuję ale o nich później) bez smyczy a wiadomo jak to się może skończyć . A próba zabrania mu smyczy kończy się nie raz po prostu bójką - do tego kiedy otrzeźwieje to nie ma absolutnie żadnego kaca moralnego , nie raz nawet chce dzwonić na policję że TO JA go napadłem i mają coś ze mną zrobić - to jest h o r r o r.

Często zdarzają się nawet takie sytuacje kiedy wpada do mojego pokoju w środku nocy kiedy już śpię i wrzeszczy "Dlaczego ty ku.a ciągle chlejesz ?!" to wygląda na jakieś rozdwojenie jaźni albo przypisywanie swoich wad komuś innemu - istnieje bodaj taka choroba kiedyś o tym czytałem.

Ja wiem że to wszystko wydaje wam się śmieszne... dla mnie też by było gdybym nie musiał siedzieć w tym domu wariatów.

Zresztą ojciec miał iść na jakieś leczenie farmakologiczno-psychiatryczne jednak to olał.

Co do psów to miałem na początku sukę - ojciec pijany zabrał ją bez smyczy kiedy miała cieczkę no i można się domyślić jak to się skończyło - szczeniakami.

Ten człowiek mimo swojego wieku jest TOTALNIE NIEODPOWIEDZIALNY - nie powierzyłbym mu nawet kombinerek na jeden dzień to przypilnowania.

Szczeniaki odchowałem w pocie czoła - można się domyślić jaki to trud biorąc pod uwagę że jestem totalnie goły finansowo.

Oddałem 5 piesków w dobre ręce a ostatniego sobie zostawiłem bo mam do niego bardzo wielki sentyment i jestem do niego jak i on do mnie bardzo przywiązany , zresztą kiedy się urodził to nie oddychał i dzięki mojej szybkiej interwencji "wrócił do żywych" więc sami rozumiecie.

Zatem mam dwa psy o które dbam jak tylko mogę - ogólnie mają ze mną dobrze , ale piję do ojca w sensie że jest to człowiek tak dziwny i ograniczony że nie powinien mieć nawet kontaktu ze zwierzętami.

Jednak mimo to psów za nic bym nie oddał - to moje jedyne pocieszenie na dzień dzisiejszy , nie czuję się dzięki nim tak totalnie opuszczony.

Przez tą nędzę zrezygnowałem nawet ze szkoły w wieku 17 lat - wolałem iść do pracy jednak nie znalazłem niczego gdzie nie zarobiłbym więcej niż grosze.

Czas mijał a ja obudziłem się z ręką w rzadkim kale , jestem już "stary" a nie mam nawet wykształcenia średniego co zaczyna mnie bardzo boleć bo niestety w Polsce inaczej niż na zachodzie możesz być niewiadomo jak inteligentnym i zaradnym człowiek - bez papieru (dyplomu) do żadnej lepszej pracy cię nie wezmą co z drugiej strony jest moim zdaniem totalnym debilizmem bo chyba lepiej mieć człowieka bez dyplomu który byłby dobrym pracownikiem niż typa z dyplomem nie nadającym się nawet do czyszczenia wycieraczek , nieraz nawet wchodziłem w długie dysputy na ten temat z pracodawcami ale nigdy niczego nie zwojowałem "mógłbyś nawet zbudować silnik plazmowy - nie ma dyplomu - dowidzenia" , to już na inny temat ale poniosły mnie emocje.

Nie mam pieniędzy nawet na dentystę a mam bardzo delikatne żeby które obecnie są w fatalnym stanie , przysporzyło mi to wielkich kompleksów i odgrodziło także w pewnym stopniu od kontaktów towarzyskich - nie mam nawet ubezpieczania... dzięki bogu że prawie nigdy nie choruję poza tymi nieszczęsnymi zębami.

Teraz o mamie...

Mama ogólnie jest dobrą osobą ale jak wspomniałem na początku kiedy wypije traci jakiekolwiek panowanie nad sobą.

Kiedyś piła rzadko - ostatnio często.

Kiedyś nawet kiedy przyszła pijana a ja zamknąłem drzwi żeby już nigdzie nie wychodziła normalnie mnie pobiła (wiadomo że bym jej nie oddał) telefonem tzw. "cegłą".

Miałem przez to nadłamany nos - to jest totalna patologia .

Kiedy matka jest pijana ŻADNE racjonalne objasnienia jej stanu do niej nie docierają i jest w stanie zrobić dosłownie wszystko - nawet jeżeli jest to bezdennie głupie , po prostu totalna zmiana osobowości , jakbym miał do czynienia z zupełnie inną osoba.

Ale oczywiście kiedy matka się uchleje a ojciec jest trzeźwy to on sam jest bardzo z tego faktu zadowolony. Rodzice są po rozwodzie i żyją jak pies z kotem gdzie każdy każdego oczernia kiedy tylko ma ku temu okazję.

Ojciec wtedy otwiera balkon - psy się drą na balkonie - wiadomo jak to psy.
I zaczyna wygłaszać w pokoju swoje przemowy jaki to on dobry i ma tyle pieniędzy a "Stara" znowu się nachała - robi to specjalnie aby sąsiedzi słyszeli , ku.wa ! to jest jakaś podła abstrakcja... starzy ludzie a są GORSI niż dzieci - uwierzcie mi że gorsi.

Także często kiedy mama gdzieś wychodzi i "popije" to zostaje u siostry (siostra prawie 30 lat już dawno z nami nie mieszka i bardzo jej zazdroszczę) lub u kogoś znajomego A WTEDY ojciec to już mi wygłosi przemowę....

Jak to JA BYŁBYM WINIEN - potrafi mi wtedy truć du.ę przez całą noc , jaki to on dobry i abstynent a stara znowu gdzieś tam sie nachlała płakac czy śmiać się ?

Apropos płaczu to już nawet nie płaczę od bardzo dawna - kiedy skończy się "dym" ja po prostu siedzę i patrzę się przed siebie próbując ogarnąć ten cały debilizm , po prostu już nie potrafię płakać , nawet gdybym chciał aby wyrzucić z siebie ten cały syf.

Ostatnio awantury i "potyczki" są dzień w dzień - jak jedno skończy to drugie zacznie , niedługo chyba wsadzą mnie w kombinezon bezpieczeństwa bo czuję że odchodzę od zmysłów , do tego nie mogę "uciec" bo jednemu albo drugiemu zacznie się wychodzić z psami a wiadomo co może się stać kiedy ktoś nawalony wyjdzie z dwoma psami.

Pozatym jak już wspomniałem nigdy nie mam pieniędzy więc nie mogę wyjść ze znojomymi nawet na domówkę.

Totalnie ograniczyłem kontakty towarzyskie - przez tą biedę a także przez zęby o których wspominałem i inne czynniki.

Ostatnio nawet na mały przejaw pospolitej głupoty dostaję szewskiej pasji - po prostu wpadam w furię , to jest coś co we mnie pękło... nie potrafię już się "użerać" z głupotą tylko chce ją jak najszybciej wyeliminować.

Nie raz jest dosłownie o włos kiedy podczas domowej awantury nie zacznę rozwalać wszystkiego w około , moje nerwy są już zniszczone DOSZCZĘTNIE.

Przez to wszystko zrobiłem się specyficznym człowiekiem - będę szczery i powiem że większość ludzi po prostu mnie nie lubi...

Zrobiłem się bardzo szczery i cyniczny przez ciągłą ba! codzienną walkę z totalną biedą , głupotą i pijaństwem.

Nie mam wielu przyjaciół ale przyznam się że cenię swój charakter... gdybym był inny stoczył bym się na samo dno a i zapewne sam zostałbym alkoholikiem a piję sporadycznie i zachowuję się przy tym normalnie , niektórzy nawet mówią że po pijaku jestem bardziej "spoko" niż na trzeźwo.

Jak nietrudno się też domyślić nie mam kobiety - nie tylko przez brak pieniędzy , zepsute zęby czy wstyd ale także przez to że sam postanowiłem takowej nie szukać.

Mimo że czuję się nieraz bardzo samotny i opuszczony jak ostatni żołnierz na placu boju to po prostu nie chcę kogoś "wprowadzać" w ten swój syf.

Powiem szczerze że nigdy nie miałem większych trudności z kontaktami damsko-męskimi i mimo że nie jestem kanonem piękna to zawsze miałem jako-takie powodzenie.

Jednak po co ja mam jakąś biedną kobiecinę pakować w ten swój syf.
Po co mam na własne życzenie mieć też kolejny "problem".

Poza psami trzymają mnie przy życiu także moje zamiłowania artystyczne i poniekąd "inżynieryjne" nie chcę o tym wszystkim się rozwodzić ale powiem że mam wiele hobby w których jestem dobry - czasem nawet coś na tym zarobię ale zazwyczaj są to totalne grosze , bez promocji która kosztuje nigdy nigdzie się nie wybiję , w żadnym aspekcie artystycznym.

Reasumując jestem już zniszczony czuję się już po prostu zdruzgotany... nie mam już siły "walczyć" nie wiem do kogo zwrócić się o pomoc...

Strasznie się zaniedbałem i wyglądam jak brodaty żul , jednak nie mam ani siły ani chęci pracować nad swoim imiczem.

Zrobiło się ciepło a ja zamiast bawić się ze znajomymi cały czas siędzę w tym syfie nie mając perspektyw na lepsze jutro i powiem szczerze boli mnie to...

Nieraz nie mogę wyjść z domu bo niewiem co może się wydarzyć pod moją nieobecność.

Powiem także że nie raz nie dwa myślałem o samobójstwie - jednak to najgłupsze z możliwych wyjść , kto by zajął się tym całym syfem to byłby totalny armageddon.

Ale najgorsze w tym wszystkim jest to że NIGDY nikt nie poklepał mnie nawet po plecach i nie powiedział "dasz rade - dobra robota" - codziennie słyszę że jestem najgorszy i do niczego się nie nadaję , dla swoich rodziców mimo że są najprościej ujmując głupkami chcę jak najlepiej a jestem przez to wyzywany a nieraz nawet w stosunku do mnie występuje agresja fizyczna.

Słowem JESTEM W KROPCE , niewiem jak przeżyję następny rok.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anna87




Dołączył: 26 Cze 2011
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:35, 26 Cze 2011    Temat postu:
 
Post był dosyć dawno i nie wiem, czy często tu bywasz, lub czy też nie była to "jednorazowa" wizyta. Sama kiedyś tak robiłam, wypisałam swoje smutki, to w pewnym stopniu pozwoliło mi przez chwilę myśleć, że komuś się wyżaliłam i potem już się na forum nie pojawiałam.

Dziś weszłam na te formu z myślą, żeby się zwyczajnie wyżalić, bo tak naprawdę nie mam komu.

Ale gdy zobaczyłam temat twojego postu, musiałam przeczytać.

Nie wiem czy to pocieszenie, ale znam poniekąd ten problem. Jest mi bardzo przykro, że przez takie ścierwo jak alkohol czy ludzka głupota tyle osób wokół nas cierpi. A tych osób nie widać wcale, sama jak chodziłam do szkoły, miałam tzw. najlepsze przyjaciółki nigdy nie przyznałam się co się u mnie w domu dzieje, a widząc zataczającego się ojca alkoholika nie przyznałam się do niego. Z resztą zawsze chodziłam ze szkoły z koleżankami okrężną drogę, żeby nie natrafić przypadkiem na ojca stojącego pod sklepem z kumplami od wódy. Pewnie wiesz, że każdy z nas musi przejść przez to wszystko sam, ale dobrze, że zdecydowałeś się o tym opowiedzieć, tak jest lżej. A w życiu, jak w życiu niechętnie idzie się do kolegi i mówi: wiesz moi rodzice piją i niechętnie się o tym rozmawia. Ja z rodzicami też już nie mieszkam, ale w pewnym stopniu jestem od nich zależna finansowo. Mieszkam z babcią, gdy zmarł dziadek ktoś musiał z nią zamieszkać, ja wtedty byłam krótko przed ślubem i dach nad głową był czymś czego potrzebuje każde młode małżeństwo. Wprowadziłam się do tego domu i posypało się wszystko, facet okazał się .... i po dwóch tygodniach od wprowadzenia się tu zostawił mnie , a wcześniej mieszkaliśmy ze sobą już 2 lata. Zostałam tu praktycznie sama, wszystkie oszczędności jakie miałam włożyłam w zaczęty remont. Potem pierwsza poważna praca i po pół roku jej nagły brak. Teraz mam coś dorywczo i ciągle muszę prosić rodziców o pomoc. Wtedy to też słyszę przykre rzeczy na mój temat, wiem, że to boli. Zrozum jedno: nie możesz brać sobie tych komentarzy do serca, bo z czasem zaczniesz w to wierzyć. A to droga do nikąd. Weź sprawy w soje ręce.
Co do ubezpieczenia mogę poradzić ci tyle:
Musisz zarejestrować się w urzędzie pracy jako bezrobotny, który wtedy cię ubezpieczy i będziesz mógł spokojnie korzystać z opieki zdrowotnej.
A co do wykształcenia: na naukę nie jest za późno, skoro masz 21 lat to wszystko przed tobą, jest wiele różnych szkół policealnych, bezpłatnych, warto zdobyć jakiś zawód, teraz wzięte kierunki to np. logistyka, w tym jest sporo pracy lub szkoła zawodowa - dziś to prędzej mając fach w ręku znajdzie się pracę. Sam musisz wiedzieć, co cię interesuje, ale nie możesz tego odwlekać, te zajęcia w szkołach są w weekendy, także dasz radę, zawsze warto spróbować!

Trzymaj się i głowa do góry!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twój problem Strona Główna -> Wyżalmy się...
Strona 1 z 1

Wyświetl posty z ostatnich:   
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
Skocz do:  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Skin Created by: Sigma12
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin